Kategorie
Badania naukowe

Neurony lustrzane i empatia – krytyczne podejście

Z opisem działania neuronów lustrzanych zetknąłem się około 14 lat temu i to nie w trakcie lektury jakiejś pozycji psychologicznej. Z tego co pamiętam to była jakaś książka marketingowa (niewykluczone, że Seth Godin o tym pisał, ale nie dam rady sobie teraz przypomnieć). Prosty koncept, z którego korzystałem później wiele razy przy rozumieniu ludzkich zachowań. Nawet fakt, że łatwiej mi się biegnie (łatwiej w sensie mniejszego zmęczenia) w grupie niż samemu, interpretowałem jako działanie neuronów lustrzanych. Po co o tym wszystkim wspominam? Dlatego, że ostatnio lekko zszokował mnie jeden z rozdziałów wydanej w 2021 roku książki Karen Maroda “The Analyst’s Vulnerability: Impact on Theory and Practice”. Do tej autorki mam duże zaufanie, stąd mocno zacząłem brać pod uwagę fakt, iż mogłem jak wiele osób może trochę zbyt pochopnie interpretować ludzkie zachowania (a zwłaszcza kwestię empatii) przez pryzmat mirror neurons.

Poniższy tekst opieram zarówno na refleksjach Marody jak i na własnym researchu (Marodzie ufam ale zawsze przy takim researchu można dowiedzieć się więcej, pogłębić temat… a mnie przez przypadek udało się znaleźć błąd w nazwisku jednego z badaczy, którego cytuje Maroda).

Właściwie od kiedy posługujemy się terminem neuronów lustrzanych?

Historia “odkrycia” neuronów lustrzanych to lata 90. XX wieku. Włoska Parma. Zespół neuronaukowców pracujący pod kierownictwem Giacomo Rizolattiego zajmujący się badaniem makaków (rodzina małp).

Ciekawe komu jeszcze makak kojarzy się z hasłem “Makakofonia babe have fun” z audycji Piotra “Makaka” Szarłackiego (którą ja jeszcze pamiętam z dawno nie istniejącej Radiostacji). Ale wróćmy do głównego tematu!

W trakcie tych badań naukowcom udało się przypadkiem zidentyfikować grupę neuronów (u małp) zapalających się w momencie, kiedy małpy chwilowo były “poza badaniem”. Chodzi o ten moment, kiedy eksperymentatorzy zmieniali ustawienie różnych przedmiotów w klatkach/pomieszczeniach w których znajdowały się makaki, a makaki mogły obserwować ten proces. I wtedy się okazało, że gest brania (np. jedzenia) i później przemieszczanie się z nim aktywizowało konkretną grupę neuronów. Brzmi ciut mętnie? Mnie też…

Rizolatti i Arbib (uwaga: w swojej książce Maroda wskazuje niejakiego Arbita – natomiast jest to jej literówka, która nie została wychwycona przez korektę) w 1998 roku wspólnie wydali artykuł naukowy, w którym zaczęli sugerować, że odkrycie neuronów lustrzanych może nam lepiej pozwolić zrozumieć jak funkcjonuje język. Włoscy koledzy (zespół badaczy z Uniwersytetu w Bolonii), którzy krytycznie spojrzeli na prace swoich kolegów zwracają uwagę w artykule naukowym z 2012 roku uwagę na to, że na dobrą sprawę nie ma silnych podstaw do stwierdzenia, że neurony lustrzane funkcjonują u ludzi (sic!). W badaniach neuronaukowych dotyczących ludzi oparta się na korelacji i nie jest to decydujący argument dotyczący tego, czy w mózgu ludzkim istnieją neurony lustrzane

Badania raczej potwierdzają, że ludzie mają system który można określić jako AON (Action Observation Network), który jak widać na niżej załączonym obrazku (źródło zdjęcia to artykuł naukowy włoskich badaczy) polega na współpracy różnych części mózgu: i mózgu gadziego, i ssaczego i kory nowej.

Jak przebiega krytyka dotychczasowe rozumienia neuronów lustrzanych i empatii?

  1. Pierwszy punkt łączy się z badaniami. Pionierem krytyki włoskich naukowców był Gregory Hickok, pracujący na co dzień jako badacz (neurolingwista) w amerykańskiej Kalifornii. Z jego perspektywy wykorzystywanie danych z badań nad makakami i ekstrapolowanie ich wyników na działanie ludzkiego mózgu jest dość wątpliwym zabiegiem.
  2. Bekkali i inni w 2020 roku wydali metaanalizę przeglądu literatury i wyniki tej metaanalizy można by opisać w 2 głównych punktach: “coraz więcej badań potwierdza istnienie neuronów lustrzanych u człowieka”, “należy być bardzo sceptycznym co do uznawania pierwszorzędnej roli neuronów lustrzanych w aktywowaniu empatii”.
  3. W kolejny kroku swojej analizy Maroda zwraca uwagę na to, że problem mamy już przy rozumieniu empatii. Dlatego, że istnieją bardzo różne definicje empatii. Nie mniej jednak wielu badaczy zgadza się co do tego, że empatia to nie tylko wynik emocjonalnych ale również poznawczych procesów. Z tej perspektywy uznawanie, że źródłem empatii są głównie neurony lustrzane byłoby błędnym uproszczeniem. Potocznie łączmy empatię i współczucie w jeden koncept “empatii” natomiast naukowcy zwracają uwagę, że to dwa bardzo różne procesy. Hein i Singer zauważają, że “empatia nie musi się w żaden sposób wiązać z myśleniem o dobrostanie innych osób”, czyli nie musi być łączona ze współczuciem. Już w 1971 Kohut zwracał uwagę, że w trakcie terapii prawdziwa empatia nie polega tylko na naśladowczym czuciu tego co, odczuwa pacjent, ale również jest związana z procesem poznawczym, który pozwala nałożyć inną ramę i interpretację (przez terapeutę). Sama koncepcja neuronów lustrzanych z kolei “automatyzuje” odczuwanie empatii, z czym właściwie prawie żaden (a może w ogóle żaden) badacz empatii nie chciałby się zgodzić.

Co z tego wszystkiego wynika w moim odczuciu?

Tak jak wykorzystanie neuronauki w myśleniu terapeutów staje się coraz bardziej popularne, tak mam dużą obawę czy my terapeuci (na ogół) mamy wystarczającą wiedzę na temat neurobiologii, żeby móc krytycznie ocenić to, co czytamy. Jednym z moich ulubionych autorów jest Louis Cozolino, który mocno opiera się na neuronauce. Ale już widziałem pod jego książką na Amazonie krytykę, w której ktoś zarzucał Cozolino totalne niezrozumienie i przeinaczenie opisu pewnych procesów neurobiologicznych. Problem w tym, że sam nie mam odpowiedniego przygotowania, żeby ocenić kto z nich miał rację. I podobnego przygotowania wydaje mi się, że nie ma większość z moich kolegów i koleżanek po fachu.

Dlatego tym bardziej musimy być ostrożni, kiedy naszym pacjentom w ramach psychoedukacji “sprzedajemy ciekawostki” dotyczące tego jak działa mózg. Nie zawsze to się dzieje w trakcie terapii: ale tego typu przekaz płynie od psychologów też w innej formie. W podcastach, na warsztatach, w artykułach w prasie codziennej. Tylko przez ten brak odpowiedniego przygotowania teoretycznego to historia o neuronach lustrzanych to coś, co w tym momencie skojarzyło mi się z “głuchym telefonem”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *